czwartek, 23 sierpnia 2012

I lost that war


Ta przerażająca pustka dookoła niej, cichy, płytki oddech wydobywający się z jej bladoróżowych ust, zaszklone oczy wpatrujące się w jeden punkt. Jej ciało nie wykonało nawet jednego, najmniejszego drgnienia, zdawała się być ostoją spokoju, jedynie kilka drobnych łez spływało po jej mlecznych policzkach po chwili ustępując miejsca kolejnym, przepełnionych jeszcze większym bólem, jeszcze większym żalem. W środku jednak czuła jakby coś ją rozrywało, tyle emocji, uczuć, tysiące myśli kłębiących się w jej umyśle, z czego każda następna wydawała się być bardziej absurdalna od poprzedniej. ' Musiałem wyjechać, przepraszam Cię... Tommy' jedno zdanie wypisane na małej karteczce, którą wciąż kurczowo trzymała w dłoni. Jak mógł jej to zrobić, po raz kolejny. Czuła jak jej serce rozpada się na drobny pył, który nie wierzyła, że uda się jej jeszcze kiedykolwiek pozbierać w całość. Wyjechać? Tydzień, miesiąc, rok. Po raz kolejny miała żyć w tej niepewności, po raz kolejny zadręczać się tym czy w ogóle wróci, czy się do niej odezwie, da znak życia. Nie miała siły. Nie miała siły po raz następny starać się go usprawiedliwić, zrozumieć. Nie po tym wszystkim, nie po wczorajszym wieczorze, po którym była pewna, że w końcu wszystko naprawdę między nimi się układa, po którym była pewna jego. Jedno zdanie potrafiło zburzyć to wszystko na co pracowali tyle czasu w ich związku, całe zaufanie, poświęcenie. Miała już dość jego tajemnic, sekretów o których jej nie mówił. Dobrze wiedziała, że nie wyjechał bez przyczyny, że coś musiało się stać, jednak skoro on sam nie miał na tyle odwagi i zaufania by jej o tym powiedzieć postanowiła sobie odpuścić, nie dociekać, nie tym razem.

*~^^~*

Siedział na lotnisku wpatrując się w wielki zegar wiszący tuż przed nim bijąc się z myślami zaprzątającymi mu głowę. W ręku trzymał dwa bilety. Gdy bukował je dzisiaj rano automatycznie zarezerwował jeden dla niej, nie analizując zbytnio tego co robi. Oczywiste było w tamtym momencie dla niego, że poleci razem z nim. Jednak widząc ją śpiącą na kanapie, tak szczęśliwą, spokojną, zaczął zastanawiać się czy to aby na pewno dobry pomysł. Paradoksalnie nie myślał w tym momencie o sobie, logiczne dla niego było, że wolałby mieć ją przy swoim boku, już zawsze. Dokładnie wiedział, że gdyby tylko znała powód jego wyjazdu nie byłoby mowy o jego samotnym wyjeździe. Jednak dopiero wydała jej kolejny album, przyjęcie promocyjne, wywiady, prawdopodobnie trasa. Nie mógł wyrywać jej z rzeczywistości w tak ważnym dla niej momencie jej życia nie wiedząc nawet ile czasu to zajmie. I dopiero w tym momencie zdał sobie sprawę z tego, że nawet i on nie wie na jak wiele dni będzie musiał opuścić Toronto. Na ile dni będzie musiał opuścić ją, jej uśmiech, spojrzenie, głos. Jednak nie to było dla niego najgorsze. 'Nie wybaczy ci tego Quincy, nie wybaczy' westchnął cicho kiwając przecząco głową wiedząc, że będzie tego żałował. Nie darowałby sobie gdyby ją teraz stracił, była dla niego wszystkim, wszystkim czego tylko potrzebował. Cała ta sytuacja zaczęła przytłaczać go coraz bardziej. Jednak podjął już decyzję, wstał powoli kierując się na salę odpraw wyrzucając do kosza jeden z biletów. 

*~^^~*

Sala wypełniona po brzegi ludźmi, ostre światła lamp, masa jej plakatów porozwieszana na każdej ze ścian. Siedząc w pustej garderobie wpatrywała się w swoje odbicie w wielkim, oświetlonym lustrze. Myślała, że się zmieniła, myślała, że chociaż odrobinę dojrzała, wydoroślała. Widząc jednak strach w swoich oczach zdała sobie sprawę, że poza wyglądem fizycznym nic nie różni jej od tej przerażonej siedemnastolatki, którą jeszcze kilka lat temu była. Te same uczucia, te same emocji i ta sama bezsilność co tamtego wieczoru. Wtedy też wyjechał, wtedy też zostawił ją w dniu promocji wówczas jej drugiego albumu. A teraz? Nic się nie zmieniło, po raz kolejny go nie ma, po raz kolejny wszelkie zaufanie jakim go darzyła rozpłynęło się w powietrzu. A ona? A ona po raz kolejny jest sama, identycznie rozbita, słaba emocjonalnie, wręcz uzależniona. Od niego. ' Hey, za 15 minut... ' do pomieszczenia wdarł się głos Speeda, który widząc ją całą zapłakaną podszedł od razu bliżej. 'Jude, co się stało?' usiadł obok niej przekręcając krzesło na którym siedziała tak, by mógł na nią spojrzeć. Nie odpowiedziała nic, podała mu jedynie kartkę, którą znalazła dzisiaj rano. 'I to przez to?' chłopak uśmiechnął się lekko, tak jakby ucieszył się, że tylko taki jest powód jej zachowania. Spojrzała na niego jakby postradał zmysły. Wszystko zaczęło sypać się jej na głowę a on uważa, że to nic takiego? Gitarzysta widząc jej zimny wzrok, który z wyrzutem wbijał się w niego westchnął lekko łapiąc ją za dłoń. ' To jest Quincy, tajemnice są u niego na porządku dziennym. Nie możesz tak po prostu...' zaczął spokojnie jej tłumaczyć swoją reakcję jednak ona nie chciała słuchać 'Nic nie rozumiesz'  przerwała mu odsuwając się od niego i nerwowo poprawiając grzywkę. Szatyn widząc, że zaczyna już lekko histeryzować klękną przed nią ujmując jej twarz w swoje dłonie. 'Czego nie rozumiem Jude? Powiedz mi. Tego, że przez kolejny wybryk Quincy'ego popadasz w paranoję i rzucasz wszystko na co tyle pracowałaś? Jesteś cudowną, utalentowaną dziewczyną, właśnie wydałaś swój piąty album na który masa twoich fanów tyle czekała, tyle ludzi w ciebie wierzy, tyle ludzi cię kocha. Nie rób tego im, nie rób tego sobie. Nie zostawiaj tego wszystkiego dla jednej osoby, osoby, która widocznie nie jest ciebie warta.' Kilka drobnych łez zaczęło znów spływać z jej bladoróżowych policzków. Nie wiedziała co ma mu powiedzieć, wszystkie myśli i uczucia zaczęły plątać się w jej głowie, nie była w stanie zapanować nad mętlikiem, który opanował jej umysł. 'Widzimy się zaraz na scenie' dodał wychodząc zdając sobie sprawę, że i tak już nic więcej nie wskóra. Wiedziała, że ma rację, że nie może odseparować się od otaczającej jej rzeczywistości od tak zostawiając to wszystko. Nie mogła tak po prostu zostawić swojego życia uzależniając się od jednej osoby. I chociaż to był 'on', chociaż wiedziała, że nie będzie w stanie od tak wymazać go z pamięci to wiedziała, że jednak kiedyś się jej to uda, że w końcu będzie szczęśliwa będąc zależna tylko i wyłącznie od siebie nie oglądając się za siebie już nigdy więcej.

*~^^~*

Tommy siedział na werandzie wpatrując się w jeden punkt pogrążony w myślach. Zimny wiatr przeszywał jego ciało, jednak on tego nie czuł, od ostatniego czasu nie czuł niczego poza pustką, pustką, która z każdą pojedynczą sekundą powiększała się jeszcze bardziej. Minęły dwa tygodnie, dwa tygodnie bez jej spojrzenia, bez jej ust, bez jej dotyku. Nigdy nie myślał, że może aż tak mu tego brakować, że może aż tak za tym tęsknić. Gdy tylko na chwilę zamykał oczy widział ją, jej uśmiech, roześmiane oczy, tylko to go uspokajało. Wieczory były najgorsze, o ile w dzień był w stanie zaprzątać swój umysł innymi sprawami, tak teraz gdy zapadał zmrok wszystkie myśli krążyły tylko wokół niej. Często w nocy budził się szukając jej i łudząc się, że jest tuż koło niego, jednak miejsce obok było puste. Za każdym razem bolało go to tak samo, za każdym razem drobne szpileczki budziły się do życia gdy orientował się, że nie ma je w zasięgu ręki. Chwytał wtedy telefon chcąc do niej zadzwonić, chociaż by usłyszeć jej głos, cichy oddech, który potrafił go uspokoić jak nic innego. Serce toczyło wówczas walkę z umysłem o jego względy. Trzeźwe myślenie wygrywało, zawsze wygrywało zostawiając osamotnionego bruneta wpatrującego się w sufit i bijącego się ze swoimi myślami aż do rana. Może to był błąd. Może powinna być tu teraz, przy nim. Może powinni siedzieć wtuleni w siebie na drewnianej ławce trzymając się za ręce, rozmawiając spojrzeniami, gestami. Może chociaż raz powinien kierować się instynktem i nie analizować wszystkiego, po prostu zabrać ją ze sobą i nie opuszczać już nigdy, nigdy w taki sposób. Może... Wiedział jednak dobrze, że nie zrobił tego dla siebie tylko dla niej, zawsze stawiał ją na pierwszym miejscu nie patrząc na swoje uczucia, po prostu chciał ją chronić, za wszelką cenę. I nie żałował. Było jednak coś co pomału zaczęło go przerastać. Od kiedy wyjechał ona nie dzwoniła, nie pisała, nie zostawiła mu żadnej wiadomości. To nie było do niej podobne, nie było podobne do jego Jude i zaczęło go to przerażać. Starał się o tym nie myśleć, nie zadręczać i odsuwać od siebie wszelkie czarne scenariusze, które podsuwał mu umysł za każdym razem gdy ten okazał chwilę słabości znęcając się nad nim coraz bardziej. Co jeśli zapomniała? Jeśli postanowiła wymazać go ze swojej pamięci zostawiając całą ich wspólną przeszłość za sobą? Co jeśli wróci a ona będzie żyła już swoim życiem, w którym nie będzie dla niego miejsca. Może właśnie przekroczył granicę jej wytrzymałości, może coś w niej pękło. Nie wybaczy mu. A on? Nie wyobrażał sobie co miałby ze sobą zrobić, czy mógłby w ogóle funkcjonować, czy mógłby dalej być. Żyć. Nie bez niej.

*~^^~*

Nie wiedziała, czemu tu przyszła, po raz kolejny. Masa wywiadów, fotoreporterów, sesje, występny, wszystko to pochłaniało praktycznie całe dnie, jej życie stało się jednym wielkim biegiem z grafikiem i dokładnie wyliczonymi godzinami. Gdy tylko znalazła wolną chwilę zaraz pojawiało się SME czy Sadie, którzy starali się ją trochę odstresować. Wydawać by się mogło, że jest szczęśliwa. I tak było. Przy nich całkowicie odłączała się od rzeczywistości, wyłączała myślenie i po prostu żyła, śmiejąc się i żartując tak jak zawsze. I wszystko było dobrze, wszystko było w porządku póki nie wracała do domu. Cisza, przeraźliwa cisza która z dnia na dzień stawała się jeszcze bardziej uciążliwa. Nie potrafiła się tam odnaleźć, nie potrafiła znaleźć sobie miejsca, nie potrafiła zasnąć we własnym łóżku kręcąc się z boku na bok aż do samego świtu. Dlatego przyszła tutaj i chociaż też była sama to wszystkie chwile, które spędziła tu razem z nim, wszystkie wspomnienia, te tak dobre wspomnienia wracały do niej sprawiając, że to właśnie w jego mieszkaniu czuła się dobrze, czuła się jak w domu. W pomieszczeniu dalej unosił się jego zapach, który docierał do jej nozdrzy powodując delikatny uśmiech na ustach dziewczyny. Może i nie powinna tu być, chciała przecież zapomnieć, wymazać go ze swojej pamięci, zakopać wszelkie uczucia, którymi wciąż go dażyła. Lecz to nie było tak proste. Jej gitara dalej stała w rogu jego salonu, podeszła do niej przesuwając delikatnie dłonią po jej strunach. To było dokładnie to czego w tym momencie potrzebowała, muzyka. Rozsiadła się wygodnie na dywanie tuż przed kominkiem wyjmując z torebki stary notatnik, który zawsze miała przy sobie.

Słowa w jej głowie układały się jakby same, melodia, którą tworzyła uderzając powoli w strony gitary z każdą sekundą nabierała większej wyrazistości, pasji. Szary ostatnio błękit jej oczu mozolnie przybierał intensywniejszą barwę, drobne iskierki, które dawno się w nim nie pojawiały teraz powstały na nowo, była bardziej lśniące, jaśniejsze. W końcu jej wargi uchyliły się pozwalając wyzbyć się jej ciału z tych wszystkich negatywnych emocji wypełniających każdą jej najmniejszą komórkę. 


I thought that love
Was just a bus
Waiting for your damn stop to come up
Then you’re out in the cold
You feel so old
It left you there
And it stole your coat
But it’s all fine
I know I’m blind
Trusted you with my heart one time
Days are long
Nights are pain
Now I’m back in that bus in the rain 

Zamknęła oczy, wszystkie wspomnienia, wszystkie ich wspólne chwile przewijały się w jej głowie. Tęskniła za nim. Jej serce wciąż biło szybciej na samą myśl o niebieskookim brunecie, który przewrócił jej życie do góry nogami. Brakowało jej tego zadziornego uśmiechu, oczu, które tylko na nią patrzyły w taki sposób, ciepłego oddechu na jej szyi powodującego milion dreszczy przeszywających jej ciało. Pragnęła tylko żeby był, żeby był tuż koło niej. Może to za wiele. Jej powieki powoli zaczęły unosić się ku górze uwalniając łzy, które po chwili spłynęły po jej mlecznych policzkach. 

Never knew I’d love so much
Never thought my heart could crush
I lost that war
I lost that war

I left my armour back at home

Coming back with broken bones
I lost that war
I lost that war 

Przegrała. Po raz kolejny raz przegrała kierując się uczuciami, uczuciami do niego, które  doprowadziły ją do tego samego miejsca co zawsze. Zaufała mu, mimo tego wszystkiego, mimo całej 'ich' przeszłości, zaufała. Zakpił sobie z niej, najzwyczajniej w świecie zadrwił sobie z jej miłości zostawiając ją samą. Miała dość, tym razem czuła, że coś się w niej złamało, że to już koniec, koniec pewnego etapu w jej życiu. 

Wanna take my pages read them through so you can see
All my words and darkness they don’t leave no room to breath
Heartbreak’s contagious loves become my enemy
You think you can change it, but the war is changing me 

Odłożyła gitarę na bok wpatrując się w ich wspólne zdjęcie wciąż stojące na kominku. I mimo lekkiego ukłucia w sercu poczuła się silniejsza, bardziej pewna siebie. Nie miała już siły walczyć o nich, nie kiedy jego nie było stać na to samo. Spakowała resztę swoich rzeczy znajdujących się w jego mieszkaniu, będąc już na dole przystanęła na chwilę przy szklanym stoliku zostawiając na nim małe sreberko, które mimo wszystko wciąż miała przy sobie. Jedna drobna łza spłynęła po jej blodoróżanym policzku, chwytając w dłoń gitarę po prostu wyszła. Podjęła decyzję, tą piosenką pożegnała się z nim zostawiając przeszłość za sobą. Zostawiając go za sobą. 

_________________________________________________________________________
Sama nie wiem czemu pisze mi się lepiej o trzeciej nad ranem, tak czy inaczej nie mam zamiaru nic poprawiać i zostawiam to w pierwotnej wersji, mam nadzieję, że chociaż trochę się spodoba. Byłabym bardzo wdzięczną za opinię.

Uwielbiam tą piosenkę, za wykonanie, za tekst, za tą chemię ...


1 komentarz:

  1. Uwielbiam takie zwroty akcji. Świetna robota, umiesz wprowadzić napięcie. Jestem strasznie ciekawa czemu Tommy wyjechał i co dalej się wydarzy, ale będę cierpliwie czekać bo warto.

    OdpowiedzUsuń