niedziela, 24 czerwca 2012

Wish you were here


Godzina siódma. Chłodny wiatr rozwiewał krótkie, blond włosy dziewczyny, zmierzającej w stronę lotniska. Nie miała najmniejszej ochoty tam wracać, wracać do Londynu. Tam wszystko wydawało jej się inne. Nawet słońce nie świeciło dla niej tak jasno jak tu, w Toronto. Jednak najbardziej brakowało tam jej jego. Tych błękitnych oczu mogących tak diametralnie zmieniać jej uczucia, tak na nią wpływających. ‘ To tylko dwa tygodnie Jude, dasz radę, dasz ‘ powtarzała sobie w myślach siadając przy małym okienku w samolocie.

*~^^~*

Łóżko hotelowe, trzecia nad ranem, ciemność. Nie mogła zasnąć, mimo doskwierającego jej zmęczenia. Kręcąc się z boku na bok szukała idealnego ułożenia. Wiele myśli zaprzątało jej głowę. Uspakajał ją jedynie fakt, że wszystkie sprawy z wytwórnią są już zamknięte. 31 grudnia zagra swój ostatni koncert i będzie mogła wrócić. Wrócić do jej ukochanego domu, rodziny, no i jego. Na samą myśl delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy, a oczy jakby rozjaśniały.

Niebieskooki brunet opierał się o barierki swojej werandy popijając ciepłą herbatę. Nie przeszkadzało mu zimno przeszywające jego ciało. Ostatnio nic mu nie przeszkadzało, nic z otaczające go rzeczywistości do niego nie docierało. Śmiał się sam z siebie w duchu. Co się z nim dzieje? Jak mógł aż tak ją pokochać? Najchętniej poleciałby do niej i najzwyczajniej w świecie ją przytulił. ‘ Boże, przecież to dopiero tydzień’ z niedowierzaniem pokręcił głową. Jednak uśmiechnął się. Wiedział, że już niedługo będzie tutaj, razem z nim.
*~^^~*

Nadeszła ta chwila. Ostatni koncert. Tłum ludzi czekający przed sceną, zadymiona sala, pełno świateł. Szczupła blondynka weszła na scenę. Cały stres, tęsknota, wszystkie złe emocje ulatywały z niej, czuła się tak dobrze. Wiedziała, że to jest to, co kocha. Nigdy z tego nie zrezygnuje.

Ostatnia piosenka, brawa, krzyki, szczęście. Dochodziła północ. Wszyscy porozchodzili się po kątach wielkiego pomieszczenia, szukając bliskich im osób. Ona była sama. Sama pośród masy ludzi przytłaczających ją z każdej strony. 10, 9, 8, 7, 6, 5 ktoś łapie ją za rękę, 4 stanowczo przyciąga ją w swoją stronę, 3 wpada w czyjeś ramiona, 2 ktoś ją przytula 1 …

Pierwsze wrażenie, nadzieja, serce, kazało jej mówić, że to on. Jednak rozum od razu uspokoił jej każdą malutką komórkę, która wyrywała się w stronę tajemniczej osoby. Wzrostem owa postać przewyższała jej ukochanego, włosy były dłuższe, a ramiona nie tak silne jak jego. Otworzyła oczy unosząc lekko głowę, zamiast wyczekiwanego błękitu ujrzała zieleń oczu, jednak mimo to jej twarz rozpromieniała, a ciało znowu wtuliło się w nieznajomego. ‘Jeamie’

*~^^~*
 
Siedzieli we dwójkę na małej kanapie popijając drinki i śmiejąc się jak za starych, dobrych czasów. Jakby nie patrzeć stęskniła się za nim, za ich rozmowami, wspominaniem, ale też za tymi wygłupami, które zawsze towarzyszyły tej dwójce. Był jedyną osobą, która znała ją na wylot. Bawili się całą noc, tańcząc i przypominając sobie chwile z ich wspólnej przeszłości ‘ A pamiętasz, jak bałeś się, gdy obejrzeliśmy Blair Witch? ‘ zaczęła się śmiać dziewczyna, popijając kolejnego już drinka. ‘ Taaak pamiętam, a potem razem z Kat nawrzucałyście mi pełno tych kukiełek do samochodu’ odpowiedział brunet z lekkim przerażeniem malującym się na jego twarzy. ‘ No właśnie. Z Kat… ‘ dziewczyna posmutniała. Dalej bolał ją fakt, że jej najlepsza przyjaciółka nie utrzymuje z nią kontaktu. ‘ A tak w ogóle, co tu robisz?’ chciała jak najszybciej zmienić temat. ‘ No wiesz, interesy… Ale jutro wracam do Toronto’ ‘Ja dopiero pojutrze’ na chwilę zamyśliła się ‘ Wiesz, a może jednak wrócę z Tobą?’ ‘ No to świetnie’ Pociągnął ją delikatnie za rękę i ruszyli na parkiet.

*~^^~*
 
‘212? Nie, nie. Może jednak 213?’ dziewczyna śmiała się sama do siebie, wszystko było efektem zbyt dużej dawki alkoholu, co w jej przypadku nie oznaczało wcale zbyt wiele. Nie była w stanie przypomnieć sobie, jaki jest numer jej pokoju. Chłopak patrząc z politowaniem na przyjaciółkę podszedł do recepcji i już po chwili ruszyli w stronę windy. ‘ Dzięki za dzisiaj, dawno się tak nie bawiłam’ lekko oparła się o drzwi, aby zachować równowagę. ‘Nie ma za co, ja też w końcu oderwałem się na chwilę od pracy. A właśnie…’ ciągnął ‘ Nie chciałabyś może wrócić do G Major?’ Na twarzy Jude pojawiło się lekkie zdziwienie ‘ Wiesz miałabyś swoje studio, Kwest pomagałby Ci, do tego…’ starał się ją jakoś przekonać ‘ Zgadzam się’ przerwała mu. Dobrze wiedziała, czego chce. Chciała dalej tworzyć swoją muzykę, a praca z przyjaciółmi była w tym wypadku najlepszym rozwiązaniem. ‘ To świetnie ‘ ‘Yhmm, no tak… A czy mógłbyś? Czy mógłbyś otworzyć mi drzwi?’ powiedziała ze śmiechem próbując trafić kluczem w dziurkę, która według niej co chwilę zmieniała swoje położenie. Ten jedynie uśmiechnął się i po chwili blondynka leżała już w swoim łóżku.

 *~^^~*
 
Jak zwykle musiała siedzieć przy oknie. Muzyka dopływająca ze słuchawek pozwoliła jej się na chwilę odprężyć, a głowę opartą miała o śpiącego Jeamiego. ‘ Cztery połączenia nieodebrane. Tommy. ‘ dziewczyna sięgnęła po komórkę. Nie miała jednak zamiaru do niego oddzwaniać. Chciała mu zrobić niespodziankę, w planach miała przecież wrócić dopiero jutro.

‘ Ech to powietrze’ uśmiechnęła się. Szła powoli chłonąc promienie słońca przedzierające się przez ciemne chmury i padające na jej mleczną cerę. Już nie mogła doczekać się spotkania z nim. Tak bardzo tęskniła za tymi oczami, za tym spojrzeniem, które powodowało delikatne prądy przechodzące jej ciało. Za jego ramionami, za ramionami, w których czuła się tak bezpiecznie, tak dobrze. Nie chciała nic więcej. W tym momencie marzyła tylko o jego dotyku, uśmiechu. Nim się spostrzegła stała przed dużymi drzwiami z kolorowymi witrażami po bokach. Zapukała. Kąciki jej ust odruchowo uniosły się do góry, a w oczach pojawiły się małe iskierki. Po chwili drzwi się otworzyły. Jednak takiego widoku się nie spodziewała. Jej usta delikatnie rozchyliły się, a w oczach pojawił się żal, złość i coś jeszcze. Rozczarowanie? Stała przed nią wysoka, drobna, brązowooka szatynka, ubrana jedynie w krótką męską koszulę. Koszulę jej ukochanego. ‘ Jest Tommy?’ po chwili milczenia tylko te słowa wydobyły się z jej ust ‘ Tak, bierze prysznic, przekazać coś czy może…’ ‘Zresztą… Nieważne ‘ przerwała jej, po czym stawiając mozolnie kroki ruszyła w drogę powrotną. W jej głowie kłębiły się tysiące myśli. W tym momencie jej serce rozpadło się na miliony małych kawałeczków, a z oczu zaczęły wydobywać się drobne łzy. ‘Jak mogłam być tak głupia… Jak mogłam w ogóle podejrzewać, że on się zmienił… Jak mogłam uwierzyć w to, że mnie… że mnie kocha’ Z tym było jej najciężej się pogodzić. Z nieba zaczęły spadać zimne krople deszczu, które coraz intensywniej uderzały o płyty chodnika. Część ludzi w pośpiechu łapała taksówki, inni biegli przykrywając głowy gazetami, by schronić się przed ulewą. Jednak jej to nie przeszkadzało. Nie obchodziło ją już teraz nic. Nic dla niej nie istniało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz