niedziela, 24 czerwca 2012

Shape of my heart cz. 2


‘ Ależ skąd Quincy, ty nigdy nie przeszkadzasz ‘ w głosie Jeamiego można było wyczuć narastającą ironię, a jego złowrogi wzrok powędrował w stronę bruneta. Ten jednak, nie zwracając na niego uwagi, ruszył pewnym krokiem w stronę blondynki‘ Jude, możemy porozmawiać?’ kompletnie zignorował stojącego obok chłopaka, który pomału tracił panowanie nad sobą ‘ Jesteśmy zajęci, nie widzisz?’ podniósł głos. Tommy powolnie odwrócił się w jego stronę z aroganckim uśmiechem na ustach ‘ W czym niby ci przeszkadzam? W bawieniu się w faceta drugiego wyboru?’ dokładnie wiedział, co robi, gdzie ma uderzyć. Zabolało go to, wiedział, że ma rację, jednak gdzieś w środku tliła się w nim nadzieja, że może jednak tym razem jest inaczej. Wzrok zielonookiego bruneta skierował się w kierunku Jude, jednak, gdy ta nie zareagowała, wyszedł trzaskając drzwiami. ‘ I co ty do cholery zrobiłeś?’ dopiero po chwili, gdy do dziewczyny dotarło to, co dzieje się wokół niej, jej głos wypełnił pomieszczenie. ‘ Ratuję cię?’ był cholernie pewny siebie w tym co robił, nie można było wyczuć nawet nuty nieśmiałości w jego głosie, zbliżył się do dziewczyny delikatnie obejmując ją w pasie‘ Ratujesz mnie? Przed czym?’ odepchnęła go od siebie, miała dość tego, że za każdym razem pojawia się w jej życiu i niczym huragan niszczy to, co udało się jej zbudować. Jednak on z bezczelnym uśmiechem podszedł do niej jeszcze bliżej, przypierając ją do konsoli, jego ręce powędrowały w kierunku jej talii, obejmując ją tak, by już nie mogła się wyrwać ‘ Daj spokój Jude. Przestań w końcu się oszukiwać, nie kochasz go. Nie darzysz go nawet jedną setną tych uczuć, które czujesz do mnie’ Uciekała wzrokiem od jego oczu, bała się, że zdradzą mu więcej, niż by chciała powiedzieć. Najgorsze było jednak to, że miał rację. We wszystkim. Kochała go, dalej jej serce wyrywało się w jego stronę, a w brzuchu pojawiały się motylki, gdy tylko jego ciało miało kontakt z jej skórą. Nie mogła jednak się mu poddać ‘ Jesteś bezczelny Quincy’ wypowiedziała ze złością, gromiąc go zimnym spojrzeniem, mimo, iż czuła jak nogi uginają się pod nią. Natomiast on się nie poddawał. Jego usta powędrowały w kierunki jej szyi, kilka milimetrów dzieliło jego wargi od jej skóry, a jego oddech na jej ciele doprowadzał ją do szaleństwa ‘ Może i jestem bezczelny’ przerwał na chwilę zbliżając się do jej ucha ‘ ale oboje dobrze wiemy, że mam rację Jude, nie wyprzesz się’ Puścił ją. Jego ciepłe spojrzenie wbiło się w jej błękitne oczy, po czym nie mówiąc już nic wyszedł ze studio. Została sama. Sama ze swoimi myślami, które nie dawały jej spokoju, serce, rozum, zbyt dużo jak na jeden wieczór. 

*~^^~*


Ciemnowłosy chłopak siedział przy stoliku stukając nerwowo palcami o blat. Znowu to samo. Znowu, mimo jego starań nic nie wychodzi. Mógłby przychylić jej nieba, zrobić wszystko, czego tylko by pragnęła, spełnić jej marzenia. Jednak i tak nic by to nie dało, był na przegranej pozycji. Nie był ‘nim’. W myślach wyrzucał sobie, jak mógł być znowu tak głupi, jak mógł łudzić się, że tym razem będzie inaczej. Zobaczył blondynkę zmierzającą w jego kierunku i w tym momencie zdał sobie sprawę, że mimo wszystko ona i tak zawsze będzie dla niego najważniejsza, nieważne, ilekroć go skrzywdzi.

Usiadła niepewnie koło niego, starała się ułożyć w głowie jakieś sensowne wytłumaczenie, cokolwiek, byleby jej nie znienawidził, nie poradziłaby sobie z tym. ‘ Jeami, ja…’ ‘ Daj spokój Jude’ przerwał jej brunet biorąc łyk czerwonego wina. ‘ Ale…’ ‘ Możesz mi powiedzieć tylko jedno? Ile jeszcze razy musi cię skrzywdzić, byś w końcu przejrzała na oczy, byś w końcu zdała sobie sprawę z tego, że cie wyniszcza? Za każdym razem jest to samo. Za każdym razem jestem ci potrzebny tylko wtedy, gdy on cię odtrąca, mam już tego dosyć Jude, dosyć’ Spuściła głowę wbijając swój wzrok w podłogę. Bała się jego oczu, tak zimnych, przepełnionych bólem. Miał rację, miał cholerną rację. Wszystkie argumenty prysnęły niczym bańka mydlana, nie była w stanie nic mu powiedzieć, nie była w stanie zaprzeczyć. Chłopak wpatrywał się w nią uważnie, a jego serce po raz kolejny rozpadało się na tysiące kawałków ‘ Tak myślałem. Przemyśl to’ zbliżył się do niej ujmując delikatnie swoimi dłońmi jej twarz i patrząc jej prosto w oczy ‘ Wiesz, że ja i tak będę na ciebie czekać Jude, zawsze będę’ pocałował ją w policzek, po czym najzwyczajniej wyszedł z wytwórni. Oczekiwała czegoś innego. Krzyków, złości, rozżalenia. W zamian dostała wybór, on, który był przy niej od dziecka, wspierał ją w złych chwilach, nigdy jej nie zawiódł, nie opuścił, albo Tommy, facet, który nie raz ją skrzywdził, zawodził jej zaufanie, zabijał w niej cząstkę samej siebie. Z pozoru prosta i oczywista decyzja, jednak nie dla niej.


*~^^~*

‘ A teraz przed państwem nasza pierwsza, cudowna Gwiazda od zaraz, Jude Harrison ‘ na sali rozbrzmiał głos Peagana. Na scenie pojawiła się drobna blondynka, która z delikatnym uśmiechem na ustach przywitała zgromadzonych gości. Już po chwili wszyscy wsłuchiwali się w pierwsze dźwięki płynące z jej ust, które wypełniały każdy skrawek pomieszczenia.

Snow falls on the city
white on white
It's the color of hope
on an unforgiving night
you kissed me into ruins
sin on sin
now i've gotta love your love letters
written on my skin


Zdawała się być w innym świecie. Pogrążona w myślach dotyczących dzisiejszych wydarzeń, już niczego nie była pewna. Myśli kłębiły się w jej głowie, serce dalej toczyło wojnę z rozumem o jej względy, rozbijając dziewczynę jeszcze bardziej. W pewnym jednak momencie jej wzrok dostrzegł przystojnego bruneta opierającego się o ścianę, z niedbale włożonymi dłońmi do kieszeni. W lekko rozpiętej, granatowej koszuli i czarnym garniturze wyglądał zabójczo. W dodatku ten jego uśmiech… ten cudowny uśmiech zarezerwowany wyłącznie dla niej. 

I can't tell the stars from the downtown lights
If i said I was truly over you
my heart would say amen
but I'd give in to the cold caress of 2 am.
If I admit I can't get used to this
will my heart break again?
as i fall into the waiting arms of 2 AM


Nie mógł oderwać od niej wzroku, na scenie wyglądała jeszcze piękniej, chciał mieć ją taką dla siebie już zawsze. I nieważne dla niego było to, że przez ostatni czas nie potrafili nawet normalnie ze sobą rozmawiać, nie ważne było to, że padło między nimi wiele niepotrzebnych słów. Liczyła się ta chwila. Wpatrywał się nią uważnie i chociaż dzieliło ich dobre kilkanaście metrów, to obije czuli, jakby stali tuż obok siebie i nic poza nimi nie istniało.

Someone's scratchy music through the walls.
sirens weavin' thru the streets
i must have missed your call
gathering up these nights
black on black
i know your voice like it's my own
and it makes my heart go slack


W pewnym momencie jej głos diamietrialnie się zmienił, stał się w końcu ciepły, przepełniony uczuciami, uczuciami do niego. Słowa piosenki nie były już tylko pustymi słowami, które musiała zaprezentować tego wieczoru, bo ją o to poproszono. Wyrażały tyle skrywanych emocji, emocji, które dopiero teraz zaczęły z niej wychodzić. Już się ich nie bała.

I can't tell the stars
From the downtown lights
If I said I was truly over you
My heart would say amen
But I give in to the cold caress of 2 AM
If I admit I can't get used to this
Will my heart break again?
As I fall
Into the waiting arms of 2 AM


Dokładnie wiedział, co się z nią dzieje, wiedział, że w końcu wszystko będzie dobrze. Jego kąciki ust uniosły się jeszcze bardziej, gdy dostrzegł jej ciepłe spojrzenie i nieśmiały uśmiech skierowany tylko do niego. Kochał ją. Kochał ją jak jeszcze nigdy nikogo i wiedział, że zrobił dobrze nie poddając się, była tego warta. Nie mógł się już doczekać momentu, kiedy zejdzie ze sceny, kiedy wreszcie będą mogli sobie wszystko spokojnie wyjaśnić. 

Oh
If I said I was truly over you
My heart would say amen
But I give in to the cold caress of 2 AM
If I admit I can't get used to this
Will my heart break again?
As I fall
Into the waiting arms of 2 AM
Of 2 AM

*~^^~*


Przedzierała się przez dziesiątki osób z lekkim uśmiechem na ustach. Mimo, że gdzieś w środku rozum dalej nie przestawał jej ostrzegać, to serce pomału go ogłuszało i dodawało jej siły. Siły do walczenia o własne szczęście, o niego. Po chwili wszystkie wątpliwości odeszły w niepamięć, rozkojarzona, ale szczęśliwa wyszukiwała go wzrokiem. Postanowiła dać mu szansę, szansę na wyjaśnienie wszystkiego. Dostrzegła go. I w tym momencie po raz kolejny poczuła, że świat wali jej się na głowę, a nogi uginają się pod nią. ‘ A nie mówiłem ‘ rozum z triumfem znęcał się nad sercem, które po raz kolejny zostało zranione, tak dotkliwie zranione. Przez niego. Stał przy barze uśmiechając się szeroko i rozmawiając. Rozmawiając z tą zgrabną szatynką, którą spotkała po przylocie. Poczuła, jak jedna samotna łza spływa po jej policzku. Jak rozpada się w środku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz