‘ Ależ skąd Quincy, ty nigdy nie przeszkadzasz ‘ w głosie
Jeamiego można było wyczuć narastającą ironię, a jego złowrogi wzrok
powędrował w stronę bruneta. Ten jednak, nie zwracając na niego uwagi,
ruszył pewnym krokiem w stronę blondynki‘ Jude, możemy porozmawiać?’
kompletnie zignorował stojącego obok chłopaka, który pomału tracił
panowanie nad sobą ‘ Jesteśmy zajęci, nie widzisz?’ podniósł głos. Tommy
powolnie odwrócił się w jego stronę z aroganckim uśmiechem na ustach ‘ W
czym niby ci przeszkadzam? W bawieniu się w faceta drugiego wyboru?’
dokładnie wiedział, co robi, gdzie ma uderzyć. Zabolało go to, wiedział,
że ma rację, jednak gdzieś w środku tliła się w nim nadzieja, że może
jednak tym razem jest inaczej. Wzrok zielonookiego bruneta skierował się
w kierunku Jude, jednak, gdy ta nie zareagowała, wyszedł trzaskając
drzwiami. ‘ I co ty do cholery zrobiłeś?’ dopiero po chwili, gdy do
dziewczyny dotarło to, co dzieje się wokół niej, jej głos wypełnił
pomieszczenie. ‘ Ratuję cię?’ był cholernie pewny siebie w tym co robił,
nie można było wyczuć nawet nuty nieśmiałości w jego głosie, zbliżył
się do dziewczyny delikatnie obejmując ją w pasie‘ Ratujesz mnie? Przed
czym?’ odepchnęła go od siebie, miała dość tego, że za każdym razem
pojawia się w jej życiu i niczym huragan niszczy to, co udało się jej
zbudować. Jednak on z bezczelnym uśmiechem podszedł do niej jeszcze
bliżej, przypierając ją do konsoli, jego ręce powędrowały w kierunku jej
talii, obejmując ją tak, by już nie mogła się wyrwać ‘ Daj spokój Jude.
Przestań w końcu się oszukiwać, nie kochasz go. Nie darzysz go nawet
jedną setną tych uczuć, które czujesz do mnie’ Uciekała wzrokiem od jego
oczu, bała się, że zdradzą mu więcej, niż by chciała powiedzieć.
Najgorsze było jednak to, że miał rację. We wszystkim. Kochała go, dalej
jej serce wyrywało się w jego stronę, a w brzuchu pojawiały się
motylki, gdy tylko jego ciało miało kontakt z jej skórą. Nie mogła
jednak się mu poddać ‘ Jesteś bezczelny Quincy’ wypowiedziała ze
złością, gromiąc go zimnym spojrzeniem, mimo, iż czuła jak nogi uginają
się pod nią. Natomiast on się nie poddawał. Jego usta powędrowały w
kierunki jej szyi, kilka milimetrów dzieliło jego wargi od jej skóry, a
jego oddech na jej ciele doprowadzał ją do szaleństwa ‘ Może i jestem
bezczelny’ przerwał na chwilę zbliżając się do jej ucha ‘ ale oboje
dobrze wiemy, że mam rację Jude, nie wyprzesz się’ Puścił ją. Jego
ciepłe spojrzenie wbiło się w jej błękitne oczy, po czym nie mówiąc już
nic wyszedł ze studio. Została sama. Sama ze swoimi myślami, które nie
dawały jej spokoju, serce, rozum, zbyt dużo jak na jeden wieczór.
*~^^~*
Ciemnowłosy chłopak siedział
przy stoliku stukając nerwowo palcami o blat. Znowu to samo. Znowu, mimo jego
starań nic nie wychodzi. Mógłby przychylić jej nieba, zrobić wszystko, czego
tylko by pragnęła, spełnić jej marzenia. Jednak i tak nic by to nie dało, był
na przegranej pozycji. Nie był ‘nim’. W myślach wyrzucał sobie, jak mógł być
znowu tak głupi, jak mógł łudzić się, że tym razem będzie inaczej. Zobaczył
blondynkę zmierzającą w jego kierunku i w tym momencie zdał sobie sprawę, że
mimo wszystko ona i tak zawsze będzie dla niego najważniejsza, nieważne,
ilekroć go skrzywdzi.
Usiadła niepewnie koło niego, starała się ułożyć w głowie jakieś sensowne wytłumaczenie, cokolwiek, byleby jej nie znienawidził, nie poradziłaby sobie z tym. ‘ Jeami, ja…’ ‘ Daj spokój Jude’ przerwał jej brunet biorąc łyk czerwonego wina. ‘ Ale…’ ‘ Możesz mi powiedzieć tylko jedno? Ile jeszcze razy musi cię skrzywdzić, byś w końcu przejrzała na oczy, byś w końcu zdała sobie sprawę z tego, że cie wyniszcza? Za każdym razem jest to samo. Za każdym razem jestem ci potrzebny tylko wtedy, gdy on cię odtrąca, mam już tego dosyć Jude, dosyć’ Spuściła głowę wbijając swój wzrok w podłogę. Bała się jego oczu, tak zimnych, przepełnionych bólem. Miał rację, miał cholerną rację. Wszystkie argumenty prysnęły niczym bańka mydlana, nie była w stanie nic mu powiedzieć, nie była w stanie zaprzeczyć. Chłopak wpatrywał się w nią uważnie, a jego serce po raz kolejny rozpadało się na tysiące kawałków ‘ Tak myślałem. Przemyśl to’ zbliżył się do niej ujmując delikatnie swoimi dłońmi jej twarz i patrząc jej prosto w oczy ‘ Wiesz, że ja i tak będę na ciebie czekać Jude, zawsze będę’ pocałował ją w policzek, po czym najzwyczajniej wyszedł z wytwórni. Oczekiwała czegoś innego. Krzyków, złości, rozżalenia. W zamian dostała wybór, on, który był przy niej od dziecka, wspierał ją w złych chwilach, nigdy jej nie zawiódł, nie opuścił, albo Tommy, facet, który nie raz ją skrzywdził, zawodził jej zaufanie, zabijał w niej cząstkę samej siebie. Z pozoru prosta i oczywista decyzja, jednak nie dla niej.
Usiadła niepewnie koło niego, starała się ułożyć w głowie jakieś sensowne wytłumaczenie, cokolwiek, byleby jej nie znienawidził, nie poradziłaby sobie z tym. ‘ Jeami, ja…’ ‘ Daj spokój Jude’ przerwał jej brunet biorąc łyk czerwonego wina. ‘ Ale…’ ‘ Możesz mi powiedzieć tylko jedno? Ile jeszcze razy musi cię skrzywdzić, byś w końcu przejrzała na oczy, byś w końcu zdała sobie sprawę z tego, że cie wyniszcza? Za każdym razem jest to samo. Za każdym razem jestem ci potrzebny tylko wtedy, gdy on cię odtrąca, mam już tego dosyć Jude, dosyć’ Spuściła głowę wbijając swój wzrok w podłogę. Bała się jego oczu, tak zimnych, przepełnionych bólem. Miał rację, miał cholerną rację. Wszystkie argumenty prysnęły niczym bańka mydlana, nie była w stanie nic mu powiedzieć, nie była w stanie zaprzeczyć. Chłopak wpatrywał się w nią uważnie, a jego serce po raz kolejny rozpadało się na tysiące kawałków ‘ Tak myślałem. Przemyśl to’ zbliżył się do niej ujmując delikatnie swoimi dłońmi jej twarz i patrząc jej prosto w oczy ‘ Wiesz, że ja i tak będę na ciebie czekać Jude, zawsze będę’ pocałował ją w policzek, po czym najzwyczajniej wyszedł z wytwórni. Oczekiwała czegoś innego. Krzyków, złości, rozżalenia. W zamian dostała wybór, on, który był przy niej od dziecka, wspierał ją w złych chwilach, nigdy jej nie zawiódł, nie opuścił, albo Tommy, facet, który nie raz ją skrzywdził, zawodził jej zaufanie, zabijał w niej cząstkę samej siebie. Z pozoru prosta i oczywista decyzja, jednak nie dla niej.
*~^^~*
‘ A teraz przed państwem nasza
pierwsza, cudowna Gwiazda od zaraz, Jude Harrison ‘ na sali rozbrzmiał głos
Peagana. Na scenie pojawiła się drobna blondynka, która z delikatnym uśmiechem
na ustach przywitała zgromadzonych gości. Już po chwili wszyscy wsłuchiwali się
w pierwsze dźwięki płynące z jej ust, które wypełniały każdy skrawek
pomieszczenia.
Snow falls on the city
white on white
It's the color of hope
on an unforgiving night
you kissed me into ruins
sin on sin
now i've gotta love your love letters
written on my skin
white on white
It's the color of hope
on an unforgiving night
you kissed me into ruins
sin on sin
now i've gotta love your love letters
written on my skin
Zdawała się być w innym
świecie. Pogrążona w myślach dotyczących dzisiejszych wydarzeń, już niczego nie
była pewna. Myśli kłębiły się w jej głowie, serce dalej toczyło wojnę z rozumem
o jej względy, rozbijając dziewczynę jeszcze bardziej. W pewnym jednak momencie
jej wzrok dostrzegł przystojnego bruneta opierającego się o ścianę, z niedbale
włożonymi dłońmi do kieszeni. W lekko rozpiętej, granatowej koszuli i czarnym
garniturze wyglądał zabójczo. W dodatku ten jego uśmiech… ten cudowny uśmiech
zarezerwowany wyłącznie dla niej.
I can't tell the stars from the downtown lights
If i said I was truly over you
my heart would say amen
but I'd give in to the cold caress of 2 am.
If I admit I can't get used to this
will my heart break again?
as i fall into the waiting arms of 2 AM
If i said I was truly over you
my heart would say amen
but I'd give in to the cold caress of 2 am.
If I admit I can't get used to this
will my heart break again?
as i fall into the waiting arms of 2 AM
Nie mógł oderwać od niej wzroku, na scenie wyglądała jeszcze piękniej, chciał mieć ją taką dla siebie już zawsze. I nieważne dla niego było to, że przez ostatni czas nie potrafili nawet normalnie ze sobą rozmawiać, nie ważne było to, że padło między nimi wiele niepotrzebnych słów. Liczyła się ta chwila. Wpatrywał się nią uważnie i chociaż dzieliło ich dobre kilkanaście metrów, to obije czuli, jakby stali tuż obok siebie i nic poza nimi nie istniało.
Someone's scratchy music through the walls.
sirens weavin' thru the streets
i must have missed your call
gathering up these nights
black on black
i know your voice like it's my own
and it makes my heart go slack
W pewnym momencie jej głos
diamietrialnie się zmienił, stał się w końcu ciepły, przepełniony uczuciami,
uczuciami do niego. Słowa piosenki nie były już tylko pustymi słowami, które
musiała zaprezentować tego wieczoru, bo ją o to poproszono. Wyrażały tyle skrywanych
emocji, emocji, które dopiero teraz zaczęły z niej wychodzić. Już się ich nie
bała.
I can't tell the stars
From the downtown lights
If I said I was truly over you
My heart would say amen
But I give in to the cold caress of 2 AM
If I admit I can't get used to this
Will my heart break again?
As I fall
Into the waiting arms of 2 AM
From the downtown lights
If I said I was truly over you
My heart would say amen
But I give in to the cold caress of 2 AM
If I admit I can't get used to this
Will my heart break again?
As I fall
Into the waiting arms of 2 AM
Dokładnie wiedział, co się z
nią dzieje, wiedział, że w końcu wszystko będzie dobrze. Jego kąciki ust
uniosły się jeszcze bardziej, gdy dostrzegł jej ciepłe spojrzenie i nieśmiały
uśmiech skierowany tylko do niego. Kochał ją. Kochał ją jak jeszcze nigdy
nikogo i wiedział, że zrobił dobrze nie poddając się, była tego warta. Nie mógł
się już doczekać momentu, kiedy zejdzie ze sceny, kiedy wreszcie będą mogli
sobie wszystko spokojnie wyjaśnić.
Oh
If I said I was truly over you
My heart would say amen
But I give in to the cold caress of 2 AM
If I admit I can't get used to this
Will my heart break again?
As I fall
Into the waiting arms of 2 AM
Of 2 AM
*~^^~*
Przedzierała się przez
dziesiątki osób z lekkim uśmiechem na ustach. Mimo, że gdzieś w środku rozum
dalej nie przestawał jej ostrzegać, to serce pomału go ogłuszało i dodawało jej
siły. Siły do walczenia o własne szczęście, o niego. Po chwili wszystkie
wątpliwości odeszły w niepamięć, rozkojarzona, ale szczęśliwa wyszukiwała go
wzrokiem. Postanowiła dać mu szansę, szansę na wyjaśnienie wszystkiego.
Dostrzegła go. I w tym momencie po raz kolejny poczuła, że świat wali jej się
na głowę, a nogi uginają się pod nią. ‘ A nie mówiłem ‘ rozum z triumfem znęcał
się nad sercem, które po raz kolejny zostało zranione, tak dotkliwie zranione.
Przez niego. Stał przy barze uśmiechając się szeroko i rozmawiając. Rozmawiając
z tą zgrabną szatynką, którą spotkała po przylocie. Poczuła, jak jedna samotna
łza spływa po jej policzku. Jak rozpada się w środku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz