niedziela, 24 czerwca 2012

I still love you


Spojrzała. Spojrzała w te niebieskie oczy i mimo ogromnego strachu, który opanował jej ciało nie potrafiła spuścić z niego wzroku, a na ustach mimowolnie pojawił się uśmiech. I chociażby miałby ją teraz odrzucić to wiedziała, że było warto, już się nie bała.

Nie mógł uwierzyć, że stoi przed nim. W cudownej, czarnej sukience na cienkich ramiączkach i niesfornie ułożonymi włosami. Była taka, jaką kochał. I mimo, iż w tamtym momencie miał ochotę podbiec do niej i nie myśleć o niczym, wszystkie wspomnienia wróciły. Zraniła go, rozum zakazał mu kierować się uczuciami. Jednak ten uśmiech… ‘Jude’ Tylko tyle wydobyło się z jego ust.

Ułamki sekund, wszystkie emocje, uczucia, pragnienia. Ruszyła w jego stronę, niepewnie, jednak, gdy tylko zauważyła, że wstał i zmierza w jej kierunku od razu przyspieszyła kroku. Stali tuż koło siebie. Nie wytrzymała. Przytuliła go, przytuliła z całej siły. Nie był w stanie jej odmówić, jego ręce powędrowały w kierunku jej talii, a twarz zatopiła się w jej miękkich włosach. Ten zapach, jej zapach. Nawet nie wiedział, że tak za nim tęsknił, uścisnął ją jeszcze mocniej. ‘ Brakowało mi Ciebie’Odsunęli się od siebie. Wyciągnęła z torebki małe, czerwone pudełeczko. ‘Wszystkiego najlepszego Tommy’ wypowiedziała z najszczerszym uśmiechem, jakim tylko była w stanie go obdarzyć. Brunet otworzył je z zaciekawieniem, w środku znalazł drobną srebrną bransoletkę z grawerem ‘Most of us go to our grave with our music still inside of us’ Jego oczy od razu skierowały się w jej stronę z tak ogromnym ciepłem, że poczuła jakby wdarło się jej gdzieś do środka i przeszyło całe jej ciało. ‘Dziękuję, cudowna’. Zbliżył się do niej najbliżej jak tylko mógł, po czym czule pocałował w policzek. Nie spodziewała się tego, nie spodziewała się takich uczuć z jego strony, tak pozytywnych. Zresztą on sam się sobie dziwił. Jednak czuł, że robi dobrze. Jest tutaj z nim, jest dla niego. A teraz tylko to się liczyło. ‘Tommy musisz zejść na dół, zaraz będzie tort…’ do pokoju wdarł się głos Kwesta, jednak, gdy zobaczył ich razem usunął się tak szybko jak potrafił. ‘ A więc chodźmy, jeszcze nie tańczyłaś z solenizantem’
*~^^~*

Wyszli z pokoju udając się w kierunku salonu. Nawet nie zauważył, że cały czas trzyma ją za rękę. Odruch. Jednak, gdy poczuł, że odwzajemnia uścisk postanowił nic nie zmieniać. ‘Panna Harrison!’ Tak jak myślała całe SME rzuciło się na nią podrzucając ją niemal pod sam sufit, a ta jedynie się śmiała. Patrzył na nią z boku, ten uśmiech, energia, radość. Tylko ona potrafiła wzbudzać w nim takie emocje, tak diametralnie zmieniać jego uczucia. Tylko ona.


Zaczęli tańczyć. Przytulenie do siebie jak nikt inny. Brakowało im siebie, brakowało im tej bliskości, kogoś, kto potrafił zrozumieć jak nikt inny, osoby, z którą mogli porozumiewać się bez słów.

Zgasło światło, a na środku pokoju pojawił się ogromny tort z dwudziestoma sześcioma świeczkami. Życzenie. Nie marzył sobie nic innego jak szczęścia, które czuje teraz. Można powiedzieć, że życzył sobie jej, jednak to byłoby zbyt proste. Zdmuchnął świeczki. Wszyscy wrócili do zabawy. Dla nich jednak nikt inny się nie liczył. Byli ciągle blisko siebie śmiejąc się, wspominając i tańcząc wtuleni w siebie niezależnie czy w tle leciała ballada, czy SME grało swój rockowy kawałek.

*~^^~*

‘Musimy porozmawiać’. Tego właśnie się bała, tych słów. Po co to psuć? Po co niszczyć to skoro jest tak dobrze, tak dobrze jest im razem. Widziała jednak, że tego nie da się ominąć. Podał jej płaszcz i wyszli na taras siadając na drewnianej ławeczce, na której leżała masa kocy. Nie wiedział, od czego zacząć, co ma jej powiedzieć. Myśli kłębiły się w jego głowie, ale nic sensownego nie wdarło się na jego usta. W końcu przełamał się. ‘Zraniłaś mnie Jude, cholernie mnie zraniłaś. Rozumiem, że zawsze marzyłaś o spełnianiu siebie, muzyce i przekazywaniu ludziom emocji. Jednak nie mogę pojąć, dlaczego nie potrafiłaś pogodzić tego ze mną? Trzy lata. Trzy lata męczyłem się sam ze sobą tłumiąc uczucia do Ciebie. Nawet nie wiesz jak bardzo byłem szczęśliwy, gdy zgodziłaś się wyjść za mnie, nie masz pojęcia…’ Przerwał, głos mu się załamał. Nie wiedziała, co ma powiedzieć, wszystkie jej argumenty, wszystko, co miała przygotowane prysło. Nic teraz już nie miało większego sensu. Dopiero teraz tak naprawdę dotarło do niej, co zrobiła, co MU zrobiła. Spuściła głowę ’Tommy, ja nie miałam pojęcia, przepraszam’ Po policzku spłynęła jej łza, ciągnęła dalej ‘ Myślałam, że sama dam radę, że to czas by przeżyć coś nowego. Ty miałeś swoją młodość, ja nigdy nie wystawiłam nosa poza Kanadę. Chciałam nauczyć się żyć w końcu na własną odpowiedzialność, nie chciałam czuć znowu tego zobowiązania, tego, że ktoś na mnie liczy, czeka. Musiałam spróbować, musiałam’ Spojrzała na niego. W jego oczach nie zobaczyła nic. Jedynie zimno. Znowu to robi. Znowu go krzywdzi. ‘ Nie poradziłam sobie. Nie byłam w stanie być sama, nie potrafiłam się nigdzie wpasować. Nie napisałam nic. Nic nie byłam w stanie przelać na papier, mimo tylu emocji chowających się we mnie. Zrozumiałam. Zrozumiałam, że brakuje mi Ciebie, że tylko Ty jesteś mi potrzebny ‘ Nie widział, co powiedzieć. Skoro tak było to, dlaczego ani razu nie zadzwoniła do niego, nie dała nawet znaku życia. Dlaczego nie powiedziała mu co czuje. Przecież poczekałby na nią. Zwlekał już tyle czasu, byłby w stanie poświęcić go jeszcze trochę. Dla niej. Nie widział, co ma zrobić. Nie wiedział, czy jest jeszcze szansa dla nich. Mimo, iż tak naprawdę miał ochotę rzucić wszystko i po prostu być z nią naszły go wątpliwości. Nie byłby w stanie znieść znowu tego rozczarowania. Bała się, czekała na jego reakcję miętosząc nerwowo koc, którym przykrył ją od razu, gdy usiedli. W tym właśnie momencie zobaczył to. To, co rozwiało jego wszelkie wątpliwości, a w jego oczach pojawiły się w końcu te iskierki, na które ona czekała tyle czasu. ‘ Nosisz to sreberko?’ Uśmiechnął się do niej szeroko łapiąc delikatnie jej dłoń. ‘ Cały czas, za nic go nie oddam ‘ Nie mówił już nic, tylko zbliżył swoje wargi do jej, a ręce wplątał we włosy. Pocałował ją. Tak bardzo za tym tęsknili. Nagle już nic się nie liczyło, tylko oni. Po chwili oderwała się od niego niechętnie ‘ To znaczy, to znaczy, że znów jesteśmy razem?’ Musiała mieć pewność, musiała. ‘ A kiedyś przestaliśmy być?’ od razu przyciągnął ją w swoją stronę wtulając się w nią najmocniej, jak tylko potrafił.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz