Koła samolotu uderzyły
o ziemię, jednak ona nawet tego nie zauważyła. W jej głowie kłębiły się myśli, które
jeszcze kilka godzin temu nie miały tam swojego miejsca. Wątpliwości. Czy
dobrze postąpiła? Czy tak właśnie miało być? Nie umiała sobie odpowiedzieć.
Zostawiła go, zostawiła cząstkę siebie. Stało się. Nie czas na zmiany. Leniwie
wstała, po czym wziąwszy brązową torebkę udała się w stronę wyjścia.
*~^^~*
Do ostatniej chwili
miał nadzieję. Nadzieję, że czarna limuzyna zaraz się zatrzyma, a z niej wybiegnie
jego szczęście. Liczył na to, ta mała cząstka jego nie straciła wiary. Odeszła.
Nie ma jej. Nie ma jej uśmiechu, roziskrzonych oczu, zapachu. Co zrobił nie
tak? Może powinien ją zatrzymać, porozmawiać z nią, cokolwiek. Podjęła decyzję.
I mimo iż tak bardzo go skrzywdziła, to jednak w głowie była nadal tylko ona,
tylko ona się dla niego liczyła. Nikt inny.
*~^^~*
Stała przed ogromnym,
szarym budynkiem. Nieśmiało otworzyła drzwi i niepewnie stawiając kroki
przestąpiła próg wytwórni. Masa ludzi krążyła gdzieś beznamiętnie, rozmawiając
wyłącznie o jakiś papierach do podpisania. Wszyscy wydawali się sobie obcy,
obojętni. Wielkość. To także ją przytłoczyło. Ściany wydawały się nie mieć
końca, ponury, grafitowy kolor rozprzestrzeniał się na nich, panował chłód, który
wcale nie był wynikiem niskiej temperatury. Nikt nawet nie zwrócił na nią
uwagi, nie przywitał się. Już wtedy wiedziała, że nie będzie tak, jak w jej
ukochanym G Major, nie będzie tego klimatu, ciepłej atmosfery, przytulnego
miejsca, do którego zawsze z chęcią wracała. Po chwili udała się w stronę recepcji
czując, że lepiej już raczej nie będzie…
,,Wreszcie koniec” pomyślała
drobna blondynka opuszczając budynek. Pospiesznie udała się do swojego nowego
‘domu’. No właśnie. Czy można nazwać domem pokój hotelowy? Raczej nie. Tak czy
inaczej nim się spostrzega była już przy recepcji. Wysoka szatynka podała jej kluczyk,
a miły, starszy pan pomógł jej wnieść bagaże do windy. ‘213…” Z
zniecierpliwieniem szukała drzwi, które jakby na złość chowały się przed nią
sprytnie. ‘Są’ Odetchnęła z ulgą. Przekręciła kluczyk. Jej oczom ukazał się dosyć
przestronny pokoik z wielkim łóżkiem, małym balkonem, karmelową szafą i niewielkim
stolikiem. Ściany miały kolor piasku, a drzwi prowadzące do jej łazienki skrywały
jasnozielone kafelki i ogromną wannę. ‘Nie powinno być tak źle’ pomyślała
dziewczyna, po czym weszła do łazienki, aby wziąć upragnioną kąpiel.
*~^^~*
‘17.08’ spojrzała na
zegarek wychodząc z łazienki, z której wydobyło się tyle pary, jak gdyby wychodziła
z sauny. ‘Czas pozwiedzać’. Zarzuciła na siebie czarny, taliowany płaszczyk i
wyruszyła na londyńskie uliczki. Masa ludzi przewijała się wąskimi chodnikami,
wiatr lekko rozwiewał jej i tak niesfornie ułożone włosy, a światła lamp
wyznaczały małą ścieżkę tuż przed nią. Było tu inaczej.
Pełno drzew, z których
mozolnie spadały liście otoczyły ją znienacka. Panował spokój. Usiadła na
kamiennej ławce spoglądając na park, w którym właśnie się znalazła. Dostrzegła
parę staruszków, którzy szli pod rękę alejkę dalej. Nie mówili nic. Tylko szli.
Jednak w ich oczach widać było, że żadne słowa nie są tu potrzebne, że łączy
ich coś, co pozwala im komunikować się w inny sposób. ‘Przecież mógł tu być ze
mną’ Krótka myśl przeszła jej przez głowę, a oczy zaszkliły się. ‘Mógł tu być.
Trzymać mnie teraz za rękę…’ Rozmyślania przerwały jej granatowe chmury
znajdujące się nad jej głową, z których po chwili spadły krople deszczu,
zimnego deszczu. Ruszyła w stronę hotelu.
____________________________________________________________________________
Pisarka ze mnie żadna, ale może akurat komuś się spodoba :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz