sobota, 23 czerwca 2012

Here I'm


Koła samolotu uderzyły o ziemię, jednak ona nawet tego nie zauważyła. W jej głowie kłębiły się myśli, które jeszcze kilka godzin temu nie miały tam swojego miejsca. Wątpliwości. Czy dobrze postąpiła? Czy tak właśnie miało być? Nie umiała sobie odpowiedzieć. Zostawiła go, zostawiła cząstkę siebie. Stało się. Nie czas na zmiany. Leniwie wstała, po czym wziąwszy brązową torebkę udała się w stronę wyjścia.

*~^^~*

Do ostatniej chwili miał nadzieję. Nadzieję, że czarna limuzyna zaraz się zatrzyma, a z niej wybiegnie jego szczęście. Liczył na to, ta mała cząstka jego nie straciła wiary. Odeszła. Nie ma jej. Nie ma jej uśmiechu, roziskrzonych oczu, zapachu. Co zrobił nie tak? Może powinien ją zatrzymać, porozmawiać z nią, cokolwiek. Podjęła decyzję. I mimo iż tak bardzo go skrzywdziła, to jednak w głowie była nadal tylko ona, tylko ona się dla niego liczyła. Nikt inny.

*~^^~*

Stała przed ogromnym, szarym budynkiem. Nieśmiało otworzyła drzwi i niepewnie stawiając kroki przestąpiła próg wytwórni. Masa ludzi krążyła gdzieś beznamiętnie, rozmawiając wyłącznie o jakiś papierach do podpisania. Wszyscy wydawali się sobie obcy, obojętni. Wielkość. To także ją przytłoczyło. Ściany wydawały się nie mieć końca, ponury, grafitowy kolor rozprzestrzeniał się na nich, panował chłód, który wcale nie był wynikiem niskiej temperatury. Nikt nawet nie zwrócił na nią uwagi, nie przywitał się. Już wtedy wiedziała, że nie będzie tak, jak w jej ukochanym G Major, nie będzie tego klimatu, ciepłej atmosfery, przytulnego miejsca, do którego zawsze z chęcią wracała. Po chwili udała się w stronę recepcji czując, że lepiej już raczej nie będzie…
,,Wreszcie koniec” pomyślała drobna blondynka opuszczając budynek. Pospiesznie udała się do swojego nowego ‘domu’. No właśnie. Czy można nazwać domem pokój hotelowy? Raczej nie. Tak czy inaczej nim się spostrzega była już przy recepcji. Wysoka szatynka podała jej kluczyk, a miły, starszy pan pomógł jej wnieść bagaże do windy. ‘213…” Z zniecierpliwieniem szukała drzwi, które jakby na złość chowały się przed nią sprytnie. ‘Są’ Odetchnęła z ulgą. Przekręciła kluczyk. Jej oczom ukazał się dosyć przestronny pokoik z wielkim łóżkiem, małym balkonem, karmelową szafą i niewielkim stolikiem. Ściany miały kolor piasku, a drzwi prowadzące do jej łazienki skrywały jasnozielone kafelki i ogromną wannę. ‘Nie powinno być tak źle’ pomyślała dziewczyna, po czym weszła do łazienki, aby wziąć upragnioną kąpiel.

*~^^~*

‘17.08’ spojrzała na zegarek wychodząc z łazienki, z której wydobyło się tyle pary, jak gdyby wychodziła z sauny. ‘Czas pozwiedzać’. Zarzuciła na siebie czarny, taliowany płaszczyk i wyruszyła na londyńskie uliczki. Masa ludzi przewijała się wąskimi chodnikami, wiatr lekko rozwiewał jej i tak niesfornie ułożone włosy, a światła lamp wyznaczały małą ścieżkę tuż przed nią. Było tu inaczej.
Pełno drzew, z których mozolnie spadały liście otoczyły ją znienacka. Panował spokój. Usiadła na kamiennej ławce spoglądając na park, w którym właśnie się znalazła. Dostrzegła parę staruszków, którzy szli pod rękę alejkę dalej. Nie mówili nic. Tylko szli. Jednak w ich oczach widać było, że żadne słowa nie są tu potrzebne, że łączy ich coś, co pozwala im komunikować się w inny sposób. ‘Przecież mógł tu być ze mną’ Krótka myśl przeszła jej przez głowę, a oczy zaszkliły się. ‘Mógł tu być. Trzymać mnie teraz za rękę…’ Rozmyślania przerwały jej granatowe chmury znajdujące się nad jej głową, z których po chwili spadły krople deszczu, zimnego deszczu. Ruszyła w stronę hotelu.

____________________________________________________________________________

Pisarka ze mnie żadna, ale może akurat komuś się spodoba :) 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz